Jakiś czas temu zdarzyło mi się trafić do firmy, która delikatnie mówiąc, miała problem ze swoimi informatykami. Poproszono mój zespół o przeprowadzenie audytu oraz wdrożenie koniecznych zmian, a mnie o zapanowanie nad pracą działu IT.
Pech chciał, że tuż przed rozpoczęciem naszych prac przestała działać strona internetowa i poczta firmowa. Dla przedsiębiorstwa, który sprzedaje swój produkt głównie za sprawą witryny www jest to problem najwyższej rangi. Niestety, w firmie nie było żadnej dokumentacji, a ja musiałem szybko wyjaśnić problem zarówno z działem informatyki jak i programistami z zewnętrznej firmy, którzy uruchomili witrynę.
Dokumentacja informatyczna w firmie
Jak to często w informatyce bywa, kogo się spytasz o przyczynę to oczywiście, nikt nie ma pojęcia i to na 100% zawiniła druga ekipa. I w ten sposób automatycznie stworzyły mi się dwa obozy. Informatyków, którzy twierdzili, że programiści coś źle zrobili oraz programistów, którzy zganiali winę na dział IT twierdząc, że musieli coś zmieniać i popsuli.
Team Leader to często taki adwokat i detektyw. Nie tylko musimy zająć się zarządzaniem ludźmi, lecz także dodatkowymi procesami. Przyzwyczajony nie łatwą drogą współpracy między ludźmi w branży IT, w pierwszej kolejności podjąłem kroki, by uruchomić szybko archiwalną wersję strony oraz pocztę na nowym serwerze. Gdy to zostało wykonane, przyszedł czas na wyjaśnienie sytuacji i odnalezienie utraconych zasobów.
Dokumentacja = mniejsze zamieszanie
Ostatecznie okazało się, że dane są na innym serwerze. Firma deweloperska, która projektowała nową stronę internetową początkowa uruchomiła wszystko na serwerze testowym. I to jak najbardziej się chwali.
Niestety, po akceptacji zakończonego wdrożenia zapomnieli przełączyć usługi na serwer produkcyjny klienta. Po dwóch miesiącach ktoś w tej firmie dokonywał zmian na serwerze testowym pod nowy projekt i wyłączył przekierowanie domeny. W wyniku tego, wszystko przestało działać. A ja miałem wtedy zadanie dojść co się wydarzyło i jak to naprawić. Do tego jeszcze należało pogodzić i skomunikować dział IT firmy oraz developerów od aplikacji. Oczywiście, dokumentacji nie było żadnej…
I do tego właśnie zmierzam opowiadając tą historię. Pewien poziom higieny w informatyce powinien zostać zachowany. A moim zdaniem absolutnym jej minimum jest przygotowanie dokumentacji posiadanych rozwiązań oraz zasobów informatycznych.
Oczywiście, im więcej papierologi tym (wbrew pozorom) lepiej. A niestety, często podejmując współpracę z jakąś firmą otrzymujemy zaledwie skrawki informacji o infrastrukturze. Czasami jest to jedna karta A4 z niechlujnie rozpisanymi hasłami. W najbardziej skrajnym przypadku, podczas przejęcia opieki nad infrastrukturą informatyczną jednego z moich klientów, poprzedni informatyk miał wszystkie hasła w głowie i dyktował je podczas spotkania w sprawie przejęcia obsługi…
Chyba, nie muszę dodawać czym się może skończyć taka sytuacja gdyby ten informatyk znalazł się nagle w szpitalu lub wyjechał z kraju w poszukiwaniu lepszej pracy. Naprawdę zachęcam wszystkich do sprawdzenia i kontroli aktualizacji dokumentacji informatycznej w Waszych firmach. Jej brak może zakończyć się sporym problemem w przyszłości. A jeżeli chcecie, by ktoś ją za Was przygotował to zachęcam do zgłoszenia się poniżej.
Chętnie pomożemy 🙂
O autorze
Jak zawsze, zachęcam do kontaktu:
Oraz do odwiedzenia moich profili w mediach społecznościowych, by być na bieżąco: