Dziś trochę przewrotnie. I zapewne, kontrowersyjnie. O tym dlaczego nie powinieneś kupować moich kursów i śledzić mojego newslettera. Zdaję sobie, że część osób zrazi się do mnie po przeczytaniu poniższego wpisu. Ale cóż… Nie da się być lubianym przez wszystkich.
Szczerze
Ostatnio podzieliłem się czymś osobistym na Instagramie. Akurat otrzymałem nową opinię Kurs Zabbix. Opinia wygląda następująco:
Napisałem coś takiego:
Nowa opinia. W teorii już mamy sporo pozytywnych ocen Kursu Zabbix, a jednak za każdym razem gdy coś takiego wpada to od razu się milej robi.
Nie będę ukrywał. Odkąd zabrałem się za kursy to codzienna praca daje masę satysfakcji. Wbrew pozorom, ten rok jest naprawdę dobry 🙂
Teraz tylko zakończyć zapisy na trzecią edycję i byle do Nowego Roku 🙂
Swoją drogą, na Instagramie często dzielę się materiałami „za kulis” na temat produkcji kursu i artykułów na bloga, więc jak masz ochotę to zapraszam: https://www.instagram.com/arek_siczek/?hl=pl
Piekielna satysfakcja
I to jest właśnie główna myśl jaką chcę dziś przekazać. Satysfakcja z tego co robię. W tym roku wystartowałem ze swoim pierwszym kursem online. W przeszłości wykonywałem szkolenia, ale były to wydarzenia stacjonarne i pod czyjąś organizacją.
W tym roku jest to w 100% mój projekt. Moje zasady, mój program i moje podejście do nauki.
I nie ukrywam, że rewelacyjnie mi się nad tym pracuje. Tworzenie własnych, maksymalnie nastawionych na praktykę materiałów, a następnie obserwowanie jak rozwijają się moi kursanci rodzi u mnie piekielną satysfakcję.
Do tego opinie jak wyżej tym bardziej motywują mnie do działania.
Jednocześnie też od jakiegoś czasu prowadzę coś co według wielu jest „złe”. Mowa o promocji moich kursów.
Jestem złym człowiekiem
Obecnie prowadzę kampanię sprzedażową mojego ostatniego w tym roku kursu. Jest to nowa edycja kursu Monitorowanie Sieci i Serwerów z Wykorzystaniem Zabbix. W ramach 11-tygodniowego programu pokazuję jak monitorować środowisko i ograniczyć awarie IT do minimum. Zapisy trwają zaledwie kilka dni. Co oznacza, że muszę spinać cztery litery, by dotrzeć do jak największej grupy odbiorców.
Więcej o kursie tu:
Jednym z moich sposobów dotarcia do potencjalnego odbiorcy jest newsletter. Obecnie mój newsletter obserwuje około 3000 osób. Co tydzień dostarczam moim czytelnikom wartościowe materiały na temat:
– administracji serwerami
– monitoringu IT
– automatyzacji.
Naturalnie, jeżeli chcesz się zapisać to zapraszam:
https://asdevops.pl/dobre-praktyki/
Inne zasady
Na czas promocji kursu, zasady na moim newsletterze się zmieniają. Zdecydowanie zwiększam częstotliwość wysyłki. Nawet do 5-6 wiadomości w ciągu tygodnia. Dalej podrzucam wartościowe materiały, jednak celem staje się wtedy poinformowanie subskrybentów o nowych zapisach kursu.
I właśnie to wiele osób uważa za złe. Wielokrotnie otrzymywałem wiadomości o tym, że spamuję. Naturalnie, po każdym tego typu mailu z newslettera wypisuje się rekordowa liczba osób.
I wiesz co?
Bardzo dobrze, że tak się dzieje.
Zdaję sobie sprawę, że wśród moich czytelników są również osoby, które tworzą ciekawe treści. Posiadają swój newsletter, a boją się go wykorzystać do promocji własnych treści. Jak najbardziej to rozumiem. Sam tak kiedyś miałem.
A jak już widziałem, że ktoś się wypisuje z mojego newsletter to wielki dramat w głowie:
– Co się stało?
– Co mu się nie spodobało?
– Czym zawaliłem?
Działaj albo odejdź
W rzeczywiści prawda jest taka, że wypisywanie się subskrybentów to jak najbardziej naturalna sprawa. Mało tego. Sam przed wysyłką każdego maila wykonuję tzw. „czystki”. Zasada jest prosta. Wszystkie osoby, które nie otworzyły ostatnich pięciu wiadomości muszą odejść.
Przykre, prawda?
Może i tak, jednak staram się skupiać energię na osobach, które są faktycznie zmotywowane i mają chęć rozwoju. Chcą się uczyć nowych zagadnień i tym samym przejmują wiedzę, którą im zapewniam.
Naturalnie, nie ma konieczności, by każdy kupował mój kurs. Oczekuję jednak, że skoro już się zapisałeś na mój newsletter to przynajmniej przeglądasz materiały, które co tydzień Ci wysyłam.
A jeżeli ktoś się wypisuje z newslettera podczas moich kampanii sprzedażowych? Cóż… Do nikogo nie można mieć pretensji. Naturalna kolej rzeczy. Szczególnie, że utrzymywanie bazy mailowej kosztuje. Im większa liczba subskrybentów tym więcej muszę za to płacić.
Nie zapisuj się i nie kupuj
Zatem, jeżeli ktoś zapisał się na mój newsletter i nie jest zainteresowany, ani darmowymi treściami, ani płatnym kursem to lepiej dla nas obojga, by kliknął „Wypisz się z listy”.
Jak będzie potrzeba to wróci ponownie. Tylko jedna prośba. Jeżeli przeszkadza Ci to, że raz na kilka miesięcy przeprowadzam na swoim newsletterze kampanię sprzedażową to nie zapisuj się mój newsletter.
Natomiast, jeżeli Ci to nie przeszkadza, ale wiesz, że i tak nie kupisz kursu to również nie ma z tym problemu. Jeżeli nie zależy Ci na szybkim przyswojeniu danej tematyki to nie kupuj mojego kursu. Możesz uczyć się z darmowych materiałów, które publikuję. W ramach newslettera, bloga i vloga. Zajmie Ci to dłużej, ale kiedyś się nauczysz.